Nasz najlepszy ścigant miał okazję przetestować Cannondale Trigger 2015 dzięki uprzejmości sklepu iSport oraz jego właściciela Tomka Tepera. Zapraszamy do przeczytania subiektywnej relacji Marcina
Specyfikacja carbon, 2×10, 27,5”.
Nie muszę bawić się w obiektywizm redaktorów z gazet rowerowych, będzie więc to, co myślę po jeździe. Niestety za krótkiej, ale na trasie, na którą wyjeżdżam prawie codziennie o 7-mej rano na treningi. Można przyjąć że dolinkę Bolechowicką znam dość dobrze. Warunki mało sprzyjające – lało całą noc, leje w trakcie jazdy. Trudno.
Tomek ustawił ciśnienie w amorach do mojej wagi. Ruszam spod domu po asfalcie. Pierwsze wrażenie – ależ pompuje. Ostatni raz na fullu jeździłem 4 lata temu, teraz ćwiczę i ścigam się tylko na HT. Mieszam manetką ograniczającą skok tylnego amora Fox DYAD. Po szczegóły techniczne amora zapraszam do bikeBoardu, czy Bike’a. Manetka zmienia skok, ale też i kąty. Niestety w jednym i drugim położeniu buja. W pełny otwarciu na stojąco zapomnij o przyspieszaniu. Tzn. trzeba się przestawić, że to nie HT, który energię zamienia w przyspieszenie. Dobra, koniec asfaltu, malutki zjazd wąwozem. Hmm, jest fajnie, micha się uśmiecha. Teraz mostek, przejazd przez strumyk i mokre wapienie. Masakra. Opony Mavica montowane fabrycznie to syf. Sorry, ale mimo małego ciśnienia 1,6 – 1,8 (które jeszcze obniżyłem w trakcie jazdy) nie trzymają nic, a nic. Twarde kostki bieżnika, całkowicie ześlizgują się z kamieni, korzeni. Może na super suchych i ostrych kamieniach hiszpańskich gór się sprawdzą. W Polsce, gdzie często jest mokro nie nadają się. Wymienić je natychmiast.
Zdjęcia – materiały internetowe
Teraz czas na próbę podjazdu pod super trudny odcinek po stopniach z bali drewnianych, nachylenie 25%. Robiłem to wiele razy na swojej 29-tce. Nie poszło. Opony 27,5 nie przekonają mnie. 29-tka ciągnie lepiej. Jeszcze jedna próba, i jeszcze jedna (ok. jest cholernie mokro, ale opony nie pomagają). Udaje się, ale ciężki rower i ogromy skok (140mm lub 85 mm, bo próbowałem podjazdy z blokadą, jak i bez) nie pomagają.
Skoro wyjechałem, to czas na zjazd. Techniczny, po mokrych schodach z bali, które uciekają po skosie od pionu. Tutaj skok pomaga, o tak 🙂 I jeszcze raz, i jeszcze raz. Taak, Trigger pokazuje ile jest lepszy od mojego HT.
Trochę się pobawiłem, a trening trzeba wykonać. Miałem akurat robić podjazdy. Czuć masę roweru. I te biegi 🙁 Niestety nikt nie przekona mnie do Shitmano. Niby XT to super grupa, ale chodzi tak miękko, nijako. Niby wszystko wchodzi, nawet pod obciążeniem, ale do XXów SRAMa to wiele im brakuje. Po drugie, manetki są jakieś takie niewygodne. Do hampli zero-jedynkowych już się przyzwyczaiłem i wiem, że na poprawną modulację nie mam co liczyć. Ale osprzętu nie robi Cannondale, można wymienić i będzie super.
Powyjeżdżałem trochę i zacząłem zjazdy. Odważałem się coraz bardziej, i bardziej, bo chciałem zrobić rekord trasy. Za mokro. Opony nie trzymały i rower był nie do opanowania. Ale sama jazda to miód. Im szybciej tym lepiej. Lefty jest genialny! Myślałem, że Reba, no dobra SID to mistrzostwo świata. Wystarczy trochę pojeździć z Leftym i nie chce się wracać 🙁 Im szybciej tym miałem wrażenie, że jest równiej, bardziej przewidywalnie. Mimo koła 27,5!!! W połączeniu z tyłem jest super. Moje umiejętności są zdecydowanie za niskie do możliwości zjazdowych tego roweru. Chce się szybciej i szybciej, a tu nic się nie dzieje. Trigger wybiera wszystko, trasa do opanowania. Dwa miejsca ze skałkami, gdzie połamałem wypadające bidony i dziurawiłem opony, na Triggerze nie robią wrażenia. Przelatuje po nich bez zająknięcia. Ależ frajda, jaka kontrola. Wybiera tylko trasę przejazdu i przelatujesz. Gdyby go tak mieć na zjeździe z Borówkowej w Złotym Stoku. Ale byłby czad. Zakręty wchodzą jakby niewymuszone.
Koniec treningu, a ja coraz bardziej przekonuję się do roweru. Nie patrzę na budzik, tylko gnam przed siebie. Nierówności w drodze, koleiny, ukryte korzenie. Nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. Kałuże po 20 cm, totalne błoto, dziury a rower przechodzi. Sam nie wiem od czego to zależy. Pewnie znaczenie ma inna pozycja niż na ścigaczu XC. Tu siedzisz w rowerze i jak masz pod nogą on idzie po wszystkim. Nigdy bym na swojej 29 HT po tym nie przejechał bez podpierania się nogami i odpychania. Jak czołg.
Tak mijają 4 godziny, a ja muszę oddać rower, bo ktoś inny na niego czeka. Myślę, że dopiero teraz, a może po kolejnych 3-4 jazdach wkręcił bym się w niego na 100%. Na maratony na pewno się nie nadaje. Za ciężki, amory bujają, nie ta pozycja na podjazdy. Ale jak tylko chcę pojeździć dla przyjemności, zapomnieć o treningach, to Trigger jest genialny. Jak kiedyś dam sobie spokój z zawodami to sobie takiego sprawię. Jak mnie będzie stać, bo tutaj amerykańce się cenią… Ale jak się da, to na kołach 29”, z lepszymi oponami. Będzie nie do zatrzymania.
Zdjęcia – materiały internetowe