#7 Wałbrzych

Nasza ekipa na przedostatni maraton wystawiła mocny skład – Kasia i Marta reprezentowały ładniejszą część drużyny a Marcin, Janek, Grześ, Arek i Wojtek reprezentowali część składu obdarzoną większą dawką testosteronu. Z racji, że to już końcówka sezonu każdy z nas chciał uzyskać jak najlepszy wynik celem zdobycia jak najwyższej pozycji w generalce przed ostatnim wyścigiem. Pogoda powitała nas zacnie – bezchmurne niebo, lekki wiaterek i piękne słońce. Warunki wprost idealne do ścigania. Organizator też staną na wysokości zadania i nie kombinował z trasą a postawił na sprawdzony schemat. Interwałowy charakter trasy po przejezdnych szutrowo-leśnych fragmentach okazał się strzałem w „dziesiątkę”. Przy dobrej nodze można było podjechać wszystko.

Od startu tempo bardzo dobre – każdy jechał na miarę swoich możliwości. Jak zwykle prym wiódł Marcin jadąc do pierwszego checkpointu w pierwszej 15 open! Dalej jechali Wojtek, tuż za nim jechał Arek z Jankiem a parę minut za nimi Grześ. Dziewczyny jechały trochę dalej, ale każda trzymała swoje tempo. Niestety mimo optymalnego przygotowania, świetnej formy pech nie opuszcza Wojtka i na szutrowym zjeździe w lesie wbija wkręt w oponę, co przekreśla szanse na dobry wynik… W dodatku brak obycia z kołami 29″ i ciśnieniami, jakie powinno się ładować po laczku w dętkę powodują tak dużą stratę, że pozostaje tylko dojechać do mety (sic!). Kolejno Wojtka mija Arek, Janek i Grześ. Dziewczyny też doganiają defektowicza, ale jak się już uporał z defektem rozpoczął pościg za resztą drużyny.

Drugi checkpoint i Marcin jedzie wciąż w pierwszej 15 open. Arek toczy bój z kolegą z eksdrużyny – Maćkiem, ale niestety nie udało mu się go dogonić. Pech w tym sezonie też nie opuszcza Grzesia. On też ma przygodę z oponą, ale jako wytrawny serwisant radzi sobie z tym o niebo lepiej niż Wojtek i nie traci na to prawie 20 minut a zaledwie cztery. Janek za drugim checkpointem zalicza klasyczny zgon – po 2,5 h jazdy nastąpiło odcięcie prądu. Kontuzja z początku sezonu i niemożność dobrego przygotowania do sezonu oraz brak bazy na dłuższe dystanse zbierają swoje żniwo. Ale Janek się niczym nie przejmuje i wypiera optymalne wyjście z sytuacji. Przeleżał kryzys w trawie, po czym kontynuował jazdę do mety w towarzystwie Marty.

Na metę dotarli wszyscy z drużyny, choć w różnych nastrojach. Marcin trochę stracił i ostatecznie przyjechał na 22 miejscu. Arek – ciepłolubny kolarz w tych warunkach zrobił bardzo dobry wynik ustalając rekordową zdobycz na górskiej trasie na 325 pkt. Grześ też dobrze pojechał, choć szkoda jego defektu. Także z bardzo dobrej strony pokazała się Marta tracą tylko nieco ponad 22 min do zwyciężczyni w swojej kategorii. Kasia mimo braku treningu i trochę słabszego wyniku była zadowolona, że trasę ukończyła. Wojtkowi niestety humor nie dopisywał, ale za to zdobył dużo nowych doświadczeń, które miejmy nadzieję, że zaowocują w przyszłości.

Po zawodach mieliśmy jeszcze dwie przygody – Kasia i Marcin mieli bliskie spotkanie z wałbrzyską latarnią. O dziwo z tą samą… chyba jakaś agresywna była w stosunku do przechodniów i rowerzystów. Na szczęście w przypadku Kasi skończyło się to bez szkód. Natomiast przypadek Marcina okazał się gorszy – miał mocno stłuczone żebra. Jego najbliższe starty stanęły pod znakiem zapytania ale lekarze chyba staną na wysokości zadania i obiecali, że Marcin da radę wystartować w Istebnej.

Poz. Kat. Imię i nazwisko Czas Strata open
22/2 M4 Marcin Reczyński 03:15:52.5 +00:23:05
44/24 M2 Arkadiusz Biczewski 03:32:12.4 +00:39:25
82/15 M4 Grzegorz Tympalski 03:53:00 +01:00:13
99/36 M2 Wojciech Bukowiecki 03:58:56.8 +01:06:09
160/45 M2 Janek Szczepański 04:27:59.5 +01:35:12
161/4 K2 Marta Ryłko 04:28:00.3 +01:35:13
204/8 K2 Katarzyna Machalica 05:07:28.9 +02:14:42